Wiadomość, że list protestacyjny w obronie zwolnionego przez ministra Glińskiego szefa miesięcznika “Twórczość” podpisał teść Prezydenta uderzyła mnie dziś jak obuchem. Jeszcze ciągle jestem w szoku. Wychowałem się w rodzinie gdzie jej dobro było najważniejszą rzeczą pod słońcem. Nic nie liczyło się bardziej niż dobro żony, czy dzieci. Mam to tak głęboko zakorzenione, że do głowy nie może mi przyjść taki mój postępek, w którym ponad dobro córki stawiam jakiś zawodowy interes. Kornhauser jeśli nie jest dysfunkcyjnym idiotą, przecież chyba musi sobie zdawać sprawę, jak taki list zostanie wykorzystany przez dziennikarskie hieny. Już polują na żonę Prezydenta, wietrząc szansę na jakiś skandal. Pół antyrządowego Twittera wczoraj, nie zajmowało się niczym innym, jak zdjęciem pustego krzesła obok Głowy państwa. Teraz te hieny mają wreszcie ulubiony żer. Oto jest konflikt pomiędzy panem Prezydentem i jego Teściem ( tu będziemy karmieni poetyckimi dokonaniami i przede wszystkim słuszną postawą Teścia). A biedna Pierwsza Dama musi żyć w rozterce którego wybrać. Ojca czy męża.
Jaka głupota czy zaćmienie umysłu, kazało wziąć udział w typowo politycznej hucpie? Mam przykre osobiste doświadczenia z poetami, a dokładniej jedną poetką. Bywa wśród nich, takie, bardzo głębokie zapatrzenie w siebie. Tak głębokie, że wyklucza możliwość ich uczestnictwa w normalnym pozapoetyckim życiu. Tylko taką cechą mogę tłumaczyć idiotyczny postępek pana Poety.
Mam jednak nadzieję, że żonę ma Kornhauser jak najbardziej normalną i odpowiednio zrobi panu Poecie typowe małżeńskie kęsim! Oby się długo nie mógł pozbierać. Zasłużył stokrotnie!