Kiedy zaczyna się człowiek?
Na to fundamentalne pytanie-fundamentalne z punktu widzenia biologii, filozofii i religii- istnieją w zasadzie dwie odpowiedzi.
1 Wtedy gdy to uznamy my ludzie.
2 Wtedy, kiedy powstaje niepowtarzalny, przypisany tylko jednej istocie ludzkiej, genotyp.
Jeśli chodzi o drugi punkt, tu sprawa jest jasna. Jest to moment zapłodnienia, czyli fizycznego połączenia dwóch genotypów. Od tego momentu mamy do czynienia z człowiekiem, jednoznacznie zidentyfikowanym i zdefiniowanym, aż do jego śmierci.
Kłopot zaczyna się kiedy w grę wchodzi odpowiedź pierwsza. Kłopot polegający w skrócie na tym, że ten moment ludzie ustalają sobie w sposób zupełnie dowolny, za jedyne kryterium mając aktualną potrzebę. Oczywiście przybiera ona, ta potrzeba, przeróżne formy. Ale cel jest jeden i oczywisty. Moment, kiedy staje się człowiek, musi być zgodny z naszymi aktualnymi poglądami. Wyrazicielami tych poglądów bywają, przedstawiciele nauki, religii, filozofii i polityki. Jednak cechą szczególną i dominującą, jest tu aktualna potrzeba. To ona wyznacza moment, kiedy człowiekowi nadajemy miano i przede wszystkim prawa człowieka.
Ta, w sumie dość prosta charakterystyka, zawiera w sobie cały ogrom ludobójstwa oraz zwykłej opresji i dyskryminacji w dziejach człowieka. Począwszy od starożytności, niewolnik nie był w pełni człowiekiem. Nie był w pełni człowiekiem chłop w Polsce pańszczyźnianej. Nie był nim murzyn z Afryki. Nie był nim- o czym już jakoś mało się pamięta- Polak i Żyd, w Ameryce z przełomu wieków. Nie był ( a raczej nadal nie był) Żyd w Niemczech Hitlera. Nie byli ludźmi obszarnicy, kułacy, fabrykanci i inteligencja w sowieckiej Rosji. Nie są ludźmi niewierni w krajach muzułmańskich i w ogóle nie wierzący w Allacha.
Ten sposób pojmowania człowieczeństwa i jego początku, historycznie służył eliminacji tych osobników, którzy z jakichś przyczyn, akurat w tym momencie, nie byli przydatni z punktu widzenia panującej ideologii. Taki sposób oceny przydatności do rodzaju ludzkiego, zawsze był obecny w historii ludzkości. Tyle że od końca dziewiętnastego wieku zaczął sobie rościć pretensje “naukowości”. Cała historia eugeniki z wieńczącym ten okres Holokaustem, jest na to dowodem.
Ale eugenika nie zmarła wraz z Holokaustem. Odrodziła się w dobrym zdrowiu dziś. Dziś jednak morduje w miarę cicho tych, którzy, ani się nie mogą poskarżyć, ani nawet ich głosu nie słychać. Eugenika sięgnęła do początków człowieka, by tym razem nie dopuścić do narodzin tych, których z jakichś przyczyn uznała za niegodnych życia.
Problem “dowolnego wyboru” powstania człowieka nie kończy się jednak z zamordowaniem pełnego wad genetycznych dziecka. Już słyszy się głosy, by okres decyzji o tym czy dziecko spełnia wymogi rodziców, przeciągnąć do okresu po urodzeniu, by rodzice mogli ocenić naocznie, czy potomek spełnia ich wymogi.
Philip Dick napisał niegdyś opowiadanie o świecie w którym rodzice, czas na podjęcie decyzji czy dziecko spełnia ich wymagania i może żyć, mieli czas do osiągnięcia przez dziecko 12 roku życia. Po tym czasie dziecko nie spełniające wymogów mogło zostać wyeliminowane. Oczywiście ze spełnieniem humanitarnych warunków.
Wbrew pozorom Dick nie pisał fantazji!
Tekst ten nie jest i nie ma być w żadnym przypadku głosem za, bądź przeciw, rodzącej się społecznej inicjatywie ratującej życie ludzkie poczęte. Jest, bądź rości sobie tylko takie pretensje, by być argumentem za wyborem jednej z opcji.
Reszta należy już do nas.