Tytuł jest prowokacyjny, ale to tylko tytuł, bo sam nie znam odpowiedzi na pytanie i rad bym poznać zdanie innych. Skąd w ogóle pomysł na zadanie go?
Stanisław Karczewski szef sztabu wyborczego PiS, odnosząc się do wyboru dziennikarzy ( nawet jak na stacje TVN, TVP i Polsat) wyjątkowo nieobiektywnych i nie kryjących swojej niechęci wobec PiS. powiedział że był to warunek niepodlegający negocjacji. S. Karczewski nie cieszy się u mnie dobrą opinią. Przynajmniej ta część jego działalności która wymaga kontaktu z mediami. Łazi do nich nieprzygotowany i w rezultacie, jego występy to jąkania, stękania i ciągłe - nie wiem, nie czytałem, nie słyszałem. Nie chodzi mi przy tym o talent polemiczny bo u szefa wyborczego sztabu to umiejętność drugorzędna, ale o wiedzę, a raczej jej brak. Szef sztabu nie może nie wiedzieć co i kiedy powiedział przywódca partii czy jego zastępcy. Nie może również zastanawiać się nad odpowiedziami, bo to jego rolą jest ich przygotowanie! W ogóle ma PiS pecha do rzeczników i szefów sztabów od zawsze. żaden z nich nie działa systemowo. Żaden z nich nie oparł swej działalności na informacji. Na dostępie do niej i na jej analizie. Ale to nie o nich tekst.
Zatem może i nie jest Karczewski idealnym szefem SzW ale też nie jest idiotą. A przystać na warunki stawiane przez TVN mógł tylko idiota, albo ktoś komu te warunki odpowiadały. A ponieważ nie podejrzewam Senatora o zdradę PiS, pozostaje mi przyjąć że z jakiś powodów decydenci w PiS uznali że przegrana debata może przynieść partii korzyści. Czy tak być może? Czy przegrana w debacie może się okazać korzystna dla PiS?
Metoda d`Hondta według której liczone są zdobyte przez partie mandaty w wyborach do sejmu, zawiera pewne ciekawe właściwości. Bardziej opłaca się PiS-owi by mniej partii weszło do sejmu, nawet jeśliby miała na tym korzystać PO, niż gdyby weszło dużo partii z niskim poparciem. Pokaże to teraz na przykładach.
Dane do przykładów wziąłem takie, by unaocznić różnice, natomiast nie zależało mi na prawdopodobieństwie rzeczywistych danych. Zatem choć takie rezultaty nie są prawdopodobne, to świetnie ilustrują ile może PiS skorzystać na zmniejszeniu ilości partii w sejmie.
Jak widać z tych przykładów im mniej partii załapie się do sejmu tym więcej posłów, przy tej samej wysokości poparcia, wprowadzi tam PiS. Oraz, że tylko ich mała ilość może zagwarantować tej partii większość sejmową. Zatem jest całkiem prawdopodobne, że przegrana debata przez Beatę Szydło, jeśli spowoduje wzrost notowań PO, może dać jej partii samodzielną większość.
Stąd moje tytułowe pytanie. Czy PiS robi to świadomie?
Strona Filipa Klara na której każdy chętny może sobie sam analizować meandry metody d`Hondta
