Profesor Cieszewski przyznał dziś na konferencji, że dokonana przez niego, na podstawie zdjęć satelitarnych lokalizacja, jest obarczona błędem. Czyli brzoza, nie znajduje się tam gdzie początkowo wskazywał. Nie ma zatem dowodu zdjęciowego, który by potwierdzał, że brzoza została złamana przed dniem katastrofy. Dla ustalenia prawdy, ten fakt znaczy niewiele, bo istnieje dostatecznie dużo przesłanek innego typu, świadczących że brzoza została złamana wcześniej. Liczy się jednak sam fakt przyznania się do błędu. Po profesorze Rońdzie, to drugi taki przypadek cywilnej odwagi. Co by bowiem nie mówić, to ludzie się mylą, bo taka ich natura, ale przyznać się błędu potrafią nieliczni. Dobrym przykładem jest druga strona, czyli rządowa, której przedstawiciele takiej odwagi nie mają. Pani Premiera Kopacz jest tu modelowym przykładem.
Dlatego odnotowuję ten fakt z prawdziwą przyjemnością, bo on pozwala mi nadal wierzyć w ludzi, związanych z niezależnym wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej.