Ironia losu, ludzka głupota, państwowy bałagan. Cokolwiek to było spowodowało dziś, że prokuratura unieważniła ustalenia Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, czyli Komisji Millera. Dziś ( przynajmniej kiedy to piszę) to dzień żywcem zerżnięty z Hitchcocka.
Rozpoczął się od trzęsienia ziemi, spowodowanym przez Rzepę, a potem było już tylko straszniej.
Właściwie wszystko co o tym dniu można napisać mądrego i nie mądrego, już na portalach wszelakich zostało napisane i zanalizowane. Ale jakoś w natłoku informacji umknęła jedna rzecz, a przynajmniej ja tego nie zauważyłem, a którą zawarłem w tytule notki.
Nie ma potrzeby rozpisywać się o tym ponad miarę. Sprawa jest bowiem, cytując Prezydenta, „boleśnie prosta”.
W programie Moniki Olejnik, Maciej Lasek przewodniczący PKBWL, po raz kolejny potwierdził, iż komisja w której był członkiem, zleciła badania części wraku na obecność materiałów wybuchowych. Zleciła je Wojskowemu Instytutowi Chemii i Radiologii. Ten zaś wykluczył w badanych próbkach, obecność owych wybuchowych materiałów. Na tej podstawie, Raport końcowy komisji wykluczył eksplozję, jako powód katastrofy.
Po ponad dwóch latach prokuratura, doszła jednak do wniosku, że należy badania powtórzyć. Nie znamy podstawy takiej decyzji, ale nie jest to teraz istotne. Ważne jest to, że prokuratura uznała badania wykonane na zlecenie Millera za mało wiarygodne i wymagające sprawdzenia. Konkluzja jest oczywista. Dopóki prokuratura nie potwierdzi ( lub nie zaprzeczy) informacji zawartych w dokumencie PKBWL, dokument ten należy uznać za niewiarygodny.
Przyznam, że mnie to bawi. Tak bowiem mimochodem wyłażą bzdury, jakie swoim autorytetem sygnowały i sygnują nadal państwowe instytucje.
